czwartek, 4 grudnia 2008

Prezentowe szaleństwo

I szykuje się kolejna ważna decyzja - wybór promotora. Kto? Naprawdę nie wiem. Do wyboru jest trzech profesorów, ale nie mam pojęcia którego wybrać, bo nie wiem prawie nic na ich temat...

Na uczelni było dzisiaj spotkanie z Jerzym Stuhrem.
Było dużo ludzi.
Bardzo dużo...
Za dużo!
Prawie nie było czym oddychać, ale i tak nie żałuję. Osobowość co najmniej nieprzeciętna i warto było posłuchać tego co ma do powiedzenia i jak trafnie odpowiada na pytania.
I miło było usłyszeć że ten wybitny aktor jest za zniesieniem abonamentu radiowo-telewizyjnego.

Wczoraj byłam z pracą zaliczeniową u dr L. Nie zaliczył. Powiedział, że numeracja jest zła i trzeba ją zmienić. Ech... ileż jeszcze można?

W Krakowie trwa w najlepsze szaleństwo pt "święta Bożego Narodzenia". Ludziom jakby przeskoczył jakiś trybik w głowie i teraz wydaje się, że zauważają jedynie wystawy sklepów. A te nadążając taktownie za konsumentami, toną pod górami potencjalnych prezentów: bombonierkami, biżuterią, perfumami, książkami, śmiesznymi kapciami, ciepłymi swetrami, formami na ciasta, ręcznikami, lalkami, samochodzikami, samolotami i całą masą innych rzeczy (w stosownie na tą okazję zawyżonych cenach). Centra handlowe przeobraziły się w przytulne miejsca spędzania czasu ze znajomi, gdzie z głośników płyną świątecznie nastrajające utwory, na każdym rogu można zapakować prezenty i oczywiście wszędzie rozstawione są ogromne choinki (im większe tym lepsze) całe oświetlone.
Zastanawia mnie tylko jedno: ile kosztuje oświetlenie lampkami całej Galerii Krakowskiej, przez cały grudzień? Na pewno sporo. A kto za to płaci? Oczywiście nabywcy prezentów czyli my (ja mogłabym roić zakupy bez tych wszystkich światełek).
I tym jakże optymistycznym akcentem pragnę zakończyć.

Brak komentarzy: