środa, 21 stycznia 2009

Kryzys grypowy

Jest źle. Agata jest chora na całego. Gorączka, katar, kaszel... masakra jednym słowem. Pomijam już to że od początku roku nie była jeszcze zdrowa... Teraz te wszystkie zarazki wirują w powietrzu naszego jakże przestronnego pokoju (jakieś 4 na 6 metrów - jest to wartość zupełnie niepotwierdzona przez jakiekolwiek pomiary tudzież doświadczenia, błąd pomiarowy wynosi około 24 metry kwadratowe). W związku z tym czuję się atakowana przez wirusy... czuję się coraz bardziej chora. Magda już prawie wcale nie przychodzi (lęk przed załamaniem stanu zdrowia jest u niej ogromny), co raczej nam nie doskwiera.
Na stole i pod stołem obok łóżka Agaty leży stos lekarstw. Nie powiem...jest tego sporo. Sama się dzisiaj zaopatrzyłam w kilka specyfików (które według reklam powinny mnie postawić na nogi praktycznie w momencie). Później jeszcze chciałam dokupić aspirynę (cena 3,89) jednakże aptekę naprzeciwko akademika również dopadł kryzys finansowy i pani z przykrością stwierdziła, że nie ma wydać do 20 zł...
Byle tylko ten kryzys finansowy nie przerodził się przez to w epidemię grypy...

Brak komentarzy: