A więc egzamin u dr. L. Wszyscy stoją pod salą. Ogólnie nikt się nie denerwuje, bo to już i tak nic nie da. Następują ostatnie konsultacje, czy aby na pewno kamieniem szlachetnym powstającym z korundu jest rubin, czy w reglu górnym rosną lasy sosnowe i co to są te związki kowariancyjne. Widać, że każdy coś wie... Pytanie tylko czy to wystarczy żeby zdać...??
Na egzamin wchodzi pierwsza grupa. Nie mija pół minuty jak dwóch kolegów opuszcza salę. Z naszej strony pada na nich grad pytań. Okazuje się że nie mieli krawatów.
No wiadomo, krawat rzecz niezbędna do pisania egzaminu. Nie wystarczy koszula z kołnierzykiem i spodnie w kantkę - musi być krawat! Co za idiotyzm, żeby z powodu ubrania oblewać kogoś z egzaminu.
Na dwie pozostałe grupy, czekające na swoją kolej pada blady strach. Spora część jest ubrana tak, że "można by się przyczepić". Więc następuje spontaniczna, pokojowa i pełna radości wymiana ubrań. Ci którzy już napisali zamieniają się bluzkami, koszulami, spodniami a nawet butami, a także oddają sobie krawaty tym którzy egzamin mają jeszcze przed sobą.
Trzeba sobie pomagać - w końcu jest sesja :)
Właź, nie pier*ol...
15 lat temu
2 komentarze:
dobrze, że mieszkam w akademiku...zostałem za wczasu uprzedzony przez starsze sąsiadki, że do doktora L. iść trzeba w krawacie i najlepiej białej koszuli... Więc w piątek na egzamin będę przygotowany... przynajmniej w tej jednej kwestii... :) pozdrawiam ze 108 :)
Polecam http://socjopatycznamalkontentka.blox.pl/2007/06/Ubiory-sesyjne-czyli-upiorna-granatowa-marynarka.html
a potem
wpisz w google: oceń wykładowcę.
Zobacz jakich .... Ziemia musi nosić.
Prześlij komentarz